10 miesięcy przerwy od gór robi swoje. Potrzeba powrotu na szczyty spała we mnie długo snem zimowym, by przebudzić się trzy tygodnie temu. Gdy tylko nadarzyła się okazja; a szczerze mówiąc, gdy sobie ją zmyśliłem przy nieśmiałej akceptacji Emilki, bez wahania wskazałem cel wypadu
Masyw sentymentów
Myślałem, że porwę kogoś ideą wejścia na Śnieżnik, wierzchołek nie znów taki niski, a zarazem łatwo osiągalny. Nic z tego. Potencjalni zainteresowani mieli już inne plany. Pomyślałem wtedy, że zabiorę mamę, która przecież lubi przemierzać Polskę i poznawać nowe miejsca. W ten oto sposób pierwszy raz w życiu razem wyszliśmy na górski szlak.
I tak na marginesie mogę wam wyznać, że wokół Śnieżnika buduję, choć bez szczególnej premedytacji, pewną legendę. Jakby nie patrzeć jest to „moja”, a zarazem „nasza” góra. 6 lat temu, w okropnej pogodzie, deszczu i mgle, oświadczyłem się na jej wierzchołku Emilii. Teraz z kolei dorzucam rzecz mniejszego kalibru, bo tylko i aż pierwsze wspólne wędrowanie z mamą. Jak już zaznaczyłem, nie robię tego specjalnie, po prostu tak się dzieje.
Śnieżnik – nazwa, która zobowiązuje
Pogodę mieliśmy piękną: słońce znalazło nas rankiem i tak samo niezawodnie wypatrzyło nas w Międzygórzu, skąd zaczynaliśmy naszą przygodę. Najpierw ruszyliśmy pod Jaworową Kopę. Gdzieś za rozdrożem pod Lesieńcem weszliśmy w strefę zbitego i zmarzniętego śniegu. Powolutku zdobywaliśmy metry, by dojść do początkowego celu. Chwilę zastanawialiśmy się, czy odbić na Czarną Górę, ale mama wolała iść w stronę Śnieżnika, bojąc się przecenić swoje możliwości.
Zeszliśmy na Żmijową Polanę i przyjemną drogą, na której śnieg był wyratrakowany, wędrowaliśmy długim grzbietem Żmijowca. Słońce paliło, wiatr dawał mizerne znaki życia. Szeroka kopuła Śnieżnika Kłodzkiego cały czas wyrastała przed nami, a my z każdym krokiem zbliżaliśmy się do niej. Na Przełęczy Śnieżnickiej spotkaliśmy innych turystów. Nasza samotna dotychczas wędrówka skończyła się definitywnie i wraz z innymi dotarliśmy do schroniska.
Droga na szczyt
Schronisko PTTK na Śnieżniku może mylić swoją nazwą – w gruncie rzeczy leży u podstawy podejścia na szczyt. Stok, który prowadzi na górę to kolejne 30 minut drogi. Nam podejście zajęło więcej czasu, bo śnieg zrobił się kaszkowaty i nieprzyjemny, a moja partnerka nie chciała wyzionąć na tej śnieżnej pochyłej plaży ducha.
Nasz styl nie porywał, ale chętnie przyznam, że poczułem rodzaj dumy z mamy, gdy udało nam się wejść na górę. Jakby nie patrzeć Śnieżnik był dla niej celem ambitnym. Dała radę – to duża satysfakcja dla niej i dla mnie.
Na szczycie nie obyło się bez dłuższego odpoczynku, zdjęć i wchłaniania widoków. Gdy nacieszyliśmy się tym wszystkim, zeszliśmy do schroniska na pomidorówkę. Posileni wybraliśmy łatwy wariant zejścia do Międzygórza niebieskim szlakiem. Szliśmy, gadaliśmy, cieszyliśmy się tym, co za nami i zdaje się, że oboje byliśmy z tej drogi bardzo zadowoleni.
Strumyk witający nas na szlaku Polana Śnieżna Trasa wiodła głównie lasem Wejście w strefę śniegu nad rozdrożem pod Lesieńcem Przełęcz pod Jaworową Kopą Nasz cel: Śnieżnik Polana Żmijowa Jaworowa Kopa i Czarna Góra W oddali widać Góry Bystrzyckie Żmijowiec Piękna kopuła Śnieżnika ze Żmijowca Przełęcz Śnieżnicka Schronisko PTTK na Śnieżniku Mokry Grzbiet po stronie czeskiej Mały Śnieżnik, Goworek, Puchacz i Trójmorski Wierch Ramię Małego Śnieżnika z prawej strony i Mokry Grzbiet z lewej strony Szczyt Śnieżnika A to już góry Wysokiego Jesionika