Wielka Sowa w obiektywie
Tym razem chciałbym pokazać kilka zdjęć z listopadowego wejścia na Wielką Sową. Szliśmy niebieskim szlakiem z Przełęczy Walimskiej. Pogoda dopisała, toteż zdjęcia wyszły przyzwoite.
Tym razem chciałbym pokazać kilka zdjęć z listopadowego wejścia na Wielką Sową. Szliśmy niebieskim szlakiem z Przełęczy Walimskiej. Pogoda dopisała, toteż zdjęcia wyszły przyzwoite.
Na najwyższy szczyt Gór Sowich weszliśmy z Emilią w tym roku 2 razy: we wrześniu i listopadzie. W obu przypadkach dopisała nam pogoda. Za pierwszym razem szliśmy czerwonym szlakiem od Rzeczki, za drugim razem niebieskim od Przełęczy Walimskiej. Obie trasy są bardzo przyjemne, łatwe i idealnie nadają się na rodzinne wycieczki w góry.
Przed lekturą Dobrego miejsca do umierania o najnowszej historii Kaukazu miałem mocno fragmentaryczną wiedzę. Wstyd przyznać, ale nigdy nie zmusiłem się do tego, by zrozumieć, na czym polegają konflikty w tym rejonie świata. Po książce Jagielskiego w końcu rozumiem tę problematykę i właśnie to jest najlepszą dla niej rekomendacją.
Z lekturą trylogii Philipa Pullmana uległy zmianie moje oczekiwania co do literatury, którą chcę aktualnie czytać. Przede wszystkim zrozumiałem, że czas na dwa rozstania. Muszę odejść od fantastyki na jakiś czas, gdyż czuję się nią przesycony. Nie chcę też czytać serii książkowych. Zdecydowanie wolę wchodzić z nową książką w nowy świat przedstawiony i poznawać nieznane. Wykombinowałem, że nadmienione rozłąki to doskonała okazja, by poznać lepiej twórczość polską ostatnich 25 lat, czyli powstałą po transformacji. Doświadczyć na tyle, na ile pozwolą miejskie zbiory biblioteczne.
Nadal żyję weekendowym wypadem w góry, który przekonał mnie, że jesień może być zachwycająca. Stąd też chciałbym pokazać kilka ujęć i miejsc. Zapraszam do obejrzenia skromnej galerii.
Musiały upłynąć aż 3 lata, abym z żoną znów przemierzał wzniesienia Rudaw Janowickich. Tym razem robiliśmy to w większym gronie i nie latem jak poprzednio, lecz późną jesienią. Tak właściwie o tej porze roku jeszcze po górach nie chodziliśmy i zgodnie stwierdziliśmy, że straciliśmy wiele. Góry pokryte warstwą żółtych, pomarańczowych i czerwonych liści są cudowne!
Na świecie jest całe mnóstwo gór, a w tych górach niezliczona ilość szczytów. Ciężko je zliczyć. Nikt nie jest w stanie zdobyć wszystkich. Te nieosiągalne możemy obejrzeć na zdjęciach lub wspiąć się na nie wirtualnie z pomocą Google Street View. Dziś wspinam się na Kinabalu w Malezji. To ledwie 4101 metrów n.p.m.
Chcę wrócić do pisania. Do poezji i prozy. I jasne, wszystko co napisałem 10 lat temu to chłam. Ale ta dekada zmieniła wiele, przede wszystkim mnie, gdyż stałem się solidnym krytykiem. Zdając sobie z tego sprawę jestem przekonany, że napiszę znacznie lepiej: dojrzalej, bardziej treściwie, delikatniej a zarazem ostrzej. Póki co o tym myślę – bardzo intensywnie.
Kiedy bieganie zaczęło mnie nużyć, pomyślałem, że rajd na orientację pozwoli mi na odbicie się od dna. Po 3 latach oczekiwania wybór padł na 18 edycję Tropiciela.